
Nie zaczynam nawet o
wszechogarniających, wszechzmiennych i wszechniszczących ludzką indywidualność
modach ubraniowych. Edytor tekstu nie ma tyle zaplecza na epitety, jakkolwiek
wyszukane, to sprowadzające się do jednego uniwersalnego zwrotu 'jednolity'.
Zatraciliśmy granicę
między podążaniem za autorytetem a pędzeniem na oślep do jakiegoś ideału, choć
wiadomo, że te nie istnieją. Ludzie zmieniają siebie w imię samej zmiany. Sama
to przećwiczyłam, a moje włosy do tej pory stroszą się z przerażenia na myśl o
rubinowej czerwieni szamponu koloryzującego firmy Nie Wymienię, który trzymał
się zdecydowanie zbyt długo. Jak sobie teraz o tym myślę, to był to niezbędny
element początku rytualnych zmian. Zmian. Zawsze te zmiany. Czerwone włosy
zmieniły we mnie bardzo nic. Uświadomiły mi jedynie, że do wszystkiego można
przywyknąć, ale nie do wszystkiego trzeba. Farba po wielu bojach, płaczu i
zgrzytaniu zębów zeszła, a w lustrze zobaczyłam tę samą osobę z tym samym
popularnym odcieniem włosów, co wcześniej. I odkryłam, że przecież pół świata
ma taki dokładnie odcień. To, co pod nim nas odróżnia. Już moja w tym głowa, że
tak powiem, żeby nie być mentalną blondynką.
Trwający od jakiegoś
czasu pęd ku rudości chodzi po ulicach. Chodzi i beczy, właściwie. Geny
prawdziwych rudzielców podobno zaczynają powoli wymierać, ale chcących go
utrzymać sztucznie przy życiu klonów jest pod dostatkiem. Choć na własnym
przykładzie wiem, że większość kobiet musi przejść ten etap, żeby docenić
siebie (a raczej życie bez farbowania odrostów co 2 tygodnie). Niektóre
wyglądają z klasą, ale niestety, większość robi to źle. I zwyczajnie brzydko.
Bo to trzeba z głową jednak…
Z drugiej strony,
popkultura przyzwyczaiła nas do sztywnych wzorów życia. Niby mamy
nieograniczony wybór stroju, makijażu, fryzury i całej reszty, ale jak
przychodzi co do czego, to nie możesz znaleźć sukienki z ładną koronką,
fioletowej muszki do koszuli czy damskich szelek. Coraz częściej zauważam
ukryty mechanizm kontroli nad masami - dajmy im na tyle dużo do wyboru, żeby
nie chciało im się szukać poza schematem i żeby w końcu patrząc na innych
ujednolicili się. Wychodzenie poza schemat jest trudne. Już nie tylko w kwestii
wyglądu, choć to może jest właśnie najtrudniejsze, ale w myśleniu. Wsiadłam do
pociągu na Centralnym, wraz z 3 setkami innych ludzi. Garstka z nas zauważyła
ogromną kartkę z napisem 'wagony pierwszej klasy przekwalifikowane na klasę
drugą' i usiadła wygodnie w sześcioosobowych przedziałach. Reszta pobiegła w
drugą stronę składu pociągu, aby beczeć na korytarzach, że pociąg
nieprzystosowany do ilości pasażerów. OK, zazwyczaj tak właśnie w polskiej
kolei jest - ale nie zawsze.
Myślenie ma
przyszłość. Dla nielicznych, bo reszta mogłaby tego nie przeżyć, aczkolwiek ma.
Myślę, że nasza
owcza stadność jest instynktem samozachowawczym gatunku. Jeśli zostawi się
samym sobie jednostki słabe - takie z kulawą raciczką, wystrzępioną wełną, bez
jednego rogu lub bez mózgu - po prostu zginą. Czarne owce może sobie poradzą,
ale klony owieczki Dolly mogą się zgubić przy wyborze, co pierwsze - iść za
nimi czy beczeć jak one...
KASIcka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz