![]() |
fot. K. Kasicka |
Choć dzień do
najbardziej orzeźwiających nie należy, co da się na pewno odczuć w całej
pięknej Polszcze, nad którą od jakiegoś czasu pastwią się skrajne fronty, to
pozytyw można wciągnąć nosem przy głębszym zastanowieniu. Bo raz na jakiś czas
zdarza mi się myśleć globalnie. Szczególnie w kwestii ludzi. Ludzie to
generalnie zjawisko globalne, chyba...
![]() |
fot. K. Kasicka |
Wrocław zaaplikował
dziś (to akurat lokalnie) hojną dawkę
czułej duszności, którą oplatał każdego z osobna tak szczelnie, jak tylko mogły
przylegać ciuchy do człowieka przy burzowej pogodzie. Osobliwe welcome. Natomiast
globalizacja, ta dobra, rześka, przenikliwa i lekka, niczym podmuch chłodnego
powietrza przyniosła ulgę w postaci niewielu, acz zdecydowanie intensywnych
jednostek ludzkich. Oczywiście, że mówię pokrętnie i chaotycznie o winie.
Wrocławianie, tak nienachalni i jednocześnie absorbujący, tak zwyczajnie przystępni i dziecięco dziś
szczerzy zaprezentowali globals pierwszej klasy w kwestii znajomości wina. Choć
syndrom środyka tygodnia w południe zdecydowanie był dziś widoczny (czytaj: frekwencja) na Rynku i w
całej Europie na widelcu, to winiarsko uduchowieni nas znaleźli i nie pozwolili
umrzeć w duchotach. Konstruktywne dyskusje wprowadzają w pewną
ekscytację, która do końca dnia potrafi się utrzymywać, jak aromat w kieliszku
po dobrym winie. To już nawet nie chodzi o to, że serwowany przez nas trunek
został mile doceniony (choć nie pozostaje to bez znaczenia dla wspomnianego
aromatu w kieliszku), ale o tę piękną świadomość wina i jego zrozumienie.
Niewyuzdany,
elegancki i niezblazowany niczym Wrocław nie udaje, nie gra pozorami i nie
używa wysublimowanych terminów, bo tak fajnie.
Pokazuje, że prawdziwa kultura wina kiełkuje, trafia do ludzi, jest
interesująca i stanowi niezawodną drogę do komunikacji, niezależnie od poziomu
zaawansowania.
Wino rozwiązuje
języki, zarówno te zwykle milczące, ujawniające szczerość w 13%, jak i te z
wieży Babel.
![]() |
fot. K. Kasicka A jak cię wieża przerośnie, to możesz sobie usiąść. |
W mojej krótkiej historii nauki niemieckiego dziś po raz pierwszy
wyrzuciłam z siebie bez zastanowienia (tak, kłamię - zmóżdżałam się, jak sto
pięćdziesiąt nad każdym jednym rodzajnikiem) taką ilość zdań w języku sąsiada i
uwaga - zostałam zrozumiana. Babel przechytrzony. Mamy wytrych! Sami nam go żeście przeistoczyli z wody!
KASIcka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz