Najpierw jest malutkie jak fasolka. Generalnie niczego sobą
nie reprezentuje, a Ty już wiążesz z nim wielkie nadzieje. Zastanawiasz się,
jak je nazwać. Co dla niego przygotować. Co z niego wyrośnie. Jakie będzie i co
osiągnie. Twój świat w jednej chwili staje na głowie, żeby zostać w takim
ułożeniu jeszcze kilka miesięcy. Przez ten czas dbasz o nie, jak o największy
skarb. O siebie też, przecież nie możesz go zawieść, przecież to Twoja latorośl.
W końcu rodzi się, w pełni już ukształtowana mała idealna forma, która kiedyś
będzie wielka i świetna. Zaczynają się nieprzespane noce, zmęczenie,
poświęcenie. Wszystko kręci się wokół niego, zapominasz jeść i nie dbasz o wygląd.
Robisz wszystko, żeby tylko jemu było dobrze. Martwisz się, żeby nie
zachorowało, nie lubisz, gdy moknie na deszczu. Zasięgasz porad mądrzejszych od
siebie, bo nie chcesz popełnić żadnych błędów w jego rozwoju. Strach o jego
przyszłość wiąże się z ekscytacją. Czujesz się tak, jakby to było Twoje
osobiste przeżycie.
Obserwujesz, jak staje się dojrzałe i w
końcu nadchodzi dzień, kiedy musi wejść w samodzielny etap. Eskortujesz je do
końca i pozwalasz, aby wymieszało się z innymi. Teraz już musi sobie radzić
samo.
Kiedy z prasy trafi
do zbiornika, potrzebuje jeszcze siarki, drożdży i pożywki, żeby zacząć
fermentację i po jakimś czasie możesz tylko obserwować postępy.
Powstaje piękno, pachnące i magiczne, które butelkujesz i
etykietujesz radością. Ma swoje najlepsze lata, a później zaczyna się starzeć i
już wiesz, że wino to życie.
KASIcka
No panna, wino to życie. Wpadnę trochę pożyć w tygodniu, co?
OdpowiedzUsuńŁadnie napisane :]