sobota, 19 maja 2018

Zwrot ku naturze

Ok. Niedługo w moim wydaniu potrzebuje czasu, aby nabrać mocy prawnej. Druga godzina w pociagu na stare śmieci, jeszcze cztery przede mną, to chyba coś sklecę.
Podwójna tęcza nad działką budowlaną to na razie jedyne, co na niej mam, ale i tak pozytyw. Od niedawna są jeszcze repery geodezyjne, choć nadal nie mogę w to uwierzyć. Ku przestrodze - biorąc geodetę upewnij się, że to nie jest przypadkiem jeden z tych, na którego usługę czeka się od pół roku do roku od opłacenia, bo można nerwicy dostać od wiecznego, nieskutecznego egzekwowania.
Tak, pomarudzić też trzeba.
Poza tym, wżeram zielsko w dużych ilościach. Ograniczam mięso, choć żyć bez średnio wysmażonego burgera zupełnie nie uniem. Robię koktajle o kolorze i konsystencji niezbyt apetycznej, acz już nawet jeden na dziesięć nie powoduje odruchu wymiotnego przy pierwszyn łyku. Opracowałam połączenie, arbuza, truskawki, borówek, świeżej miety i soku z poramańczy, które zachwyca idealną proporcją i gasi pragnienie. Opracowałam też połączenie jarmużu, marchwi, selera naciowego, kurkumy i ziaren chia, które wspomaga odchudzanie poprzez wstręt do jedzenia przez najbliższe kilka godzin po wypiciu... Coś za coś. W miarę rozsądku i możliwości odstawiłam słodycze. Kawa nadal w ilości proporcjonalnej do ilości krwi, ale ostatnie badania wskazują, że szkodliwość kofeiny to bujda na resorach. Dehydrogenaza alkoholowa, ostatnio mój ulubiony enzym, która przy regularnym piciu małych ilości wina pomaga neutralizować w wątrobie etanol, przekonała mnie, iż nie tylko z kawy nie muszę rezygnować.
Dorosłam do zdrowego odżywiania, ale nie dam się zwariować. Prócz mleka migdałowego. Dla mleka migdałowego już zwariowałam.
Schudłam dokładnie nic, ale czuję się świetnie. Dobre samopoczucie może zdziałać cuda w zmęczonym organizmie.
A praca? Ta sama, tylko więcej :)
Z roku na rok coraz lepiej rozumiem, co mój rodziciel miał na myśli 10 lat temu mówiąc : 'dziecko, tylko nie idź w rolnictwo'. Okrągły rok martwisz się o tysiące badyli w ziemi, zaklinasz pogodę i stajesz na rzęsach, żeby się ze wszystkim wyrobić, zanim bardziej urosną i wydadzą owoce. Można dla tego oszaleć i dać się uzależnić. I właściwie od początku wiadomo, czy zostanie się w tym rolnictwie do końca życia, czy nie. To kwestia natury. Szczególnie jeśli dasz się opętać pnączom, jakimi są winorośla. Wytrzymać presję i dążyć do bycia lepszym w tym, co się robi. Taki jest plan. I oczywiście, zrobić więcej mleka roślinnego!
Howgh!
KASIcka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz