Fot. : Katarzyna Kasicka |
Kończy się jakiś
etap. Choć to tylko studia zbliżają się nieuchronnie ku końcowi. Każdy taki
końcowy etap nastręcza refleksji, co śmieszne, zdecydowanie większych i
głębszych, niż sam suchy koniec. Koniec, jak sama nazwa wskazuje, jest końcem i
końcem kropka. Zbliżanie się do tego krótkiego punktu, jak w przypadku
każdego oczekiwania na coś istotnego,
każe mi zastanawiać się nad sobą. Zdecydowanie się czegoś nauczyłam. Materiał
obszerny, w pewnych momentach niezrozumiały, trudny, ciężki. Mimo chemii, z
którą nigdy się mocno nie lubiłyśmy, wiedza, jaką tu dostałam jest wartościowa
i możliwa do przekucia w praktykę. Choć z moją praktyką często się mija.
Uczymy się całe życie. To akurat permanentnie nasuwający się wniosek w moim przypadku. Tak permanentnie, że chyba przestał już być wnioskiem, a stał się credo, motto, sententia i czymś jeszcze, zapewne też po łacinie. Powinnam sobie to wyryć na czole obok słów 'pamiętaj o pokorze'.
Jeden malutki człowiek, a tyle wiedzy. Jak szczęśliwy musiałby być ktoś, kto mógłby posiąść całą wiedzę z danej interesującej go dziedziny… Wiadomo, nie można wiedzieć wszystkiego. Zastanawiam się, czy gdyby wyrzucić z głowy inne wiadomości z innych przedziałów nauki, to czy stricte teoretycznie można by uzupełnić miejsce tym, co naprawdę chcielibyśmy wiedzieć. To byłoby cudowne. Choć zapewne usuwanie wiadomości ma swoje konsekwencje. Jak każda pamięć, w końcu się psuje. Ludzka pamięć to szczególnie nietrwały mechanizm...
A sami ludzie to nieodłączny element każdego procesu nauki. Uwielbiam ludzi, od których mogę się czegoś nauczyć. Uwielbiam tych, którzy chcą się tą wiedzą dzielić i widzą we mnie potencjał na zrozumienie tej małej cząstki świata, w jakiej się akurat specjalizują.
Współtowarzysze doli winiarskiej to zwykle ludzie świetni. Myślę, że nie można być złym człowiekiem, kochając i rozumiejąc wino. Tworząc coś doskonałego i skończonego, a jednocześnie kruchego, bezbronnego i wiecznego trzeba mieć w duszy więcej, niż przeciętny człowiek. I w głowie. W ogóle trzeba mieć głowę. I serce. Czerwone, wytrawne, długo dojrzewające serce.
Wszystko, co teraz robię, robię pod dużym ciśnieniem i w niesamowitym tempie. W pozytywnym znaczeniu - dzieje się! Wszystko nabrało rozpędu i choć teraz powoli przycicha, stabilizuje się, odpoczywa po fermentacji i czeka na swoją kolej, to cały czas cichutko buzuje. To już żyje. Wspólna praca, wysiłek, stres, wszystko dobre co włożyliśmy w pracę na przetwórni przez te kilka ostatnich tygodni nabrało kształtu zbiorników. Stało się namacalne. Każda nasza decyzja, gest, czynność, obliczenia, wahania i emocje - wszystko to właśnie stoi i potwierdza, że to było naprawdę. Jestem częścią czegoś ważnego, może nie dla wszechświata, ale przecież umówmy się - dla wszechświata nic nie jest ważne. Dopiero ludzie stanowią wartość. To, co sobą reprezentują nadaje z automatu ważność. To, co robią, decydują, myślą. Myślę więc jestem nigdy nie było bardziej adekwatne.
Uczymy się całe życie. To akurat permanentnie nasuwający się wniosek w moim przypadku. Tak permanentnie, że chyba przestał już być wnioskiem, a stał się credo, motto, sententia i czymś jeszcze, zapewne też po łacinie. Powinnam sobie to wyryć na czole obok słów 'pamiętaj o pokorze'.
Jeden malutki człowiek, a tyle wiedzy. Jak szczęśliwy musiałby być ktoś, kto mógłby posiąść całą wiedzę z danej interesującej go dziedziny… Wiadomo, nie można wiedzieć wszystkiego. Zastanawiam się, czy gdyby wyrzucić z głowy inne wiadomości z innych przedziałów nauki, to czy stricte teoretycznie można by uzupełnić miejsce tym, co naprawdę chcielibyśmy wiedzieć. To byłoby cudowne. Choć zapewne usuwanie wiadomości ma swoje konsekwencje. Jak każda pamięć, w końcu się psuje. Ludzka pamięć to szczególnie nietrwały mechanizm...
A sami ludzie to nieodłączny element każdego procesu nauki. Uwielbiam ludzi, od których mogę się czegoś nauczyć. Uwielbiam tych, którzy chcą się tą wiedzą dzielić i widzą we mnie potencjał na zrozumienie tej małej cząstki świata, w jakiej się akurat specjalizują.
Współtowarzysze doli winiarskiej to zwykle ludzie świetni. Myślę, że nie można być złym człowiekiem, kochając i rozumiejąc wino. Tworząc coś doskonałego i skończonego, a jednocześnie kruchego, bezbronnego i wiecznego trzeba mieć w duszy więcej, niż przeciętny człowiek. I w głowie. W ogóle trzeba mieć głowę. I serce. Czerwone, wytrawne, długo dojrzewające serce.
Wszystko, co teraz robię, robię pod dużym ciśnieniem i w niesamowitym tempie. W pozytywnym znaczeniu - dzieje się! Wszystko nabrało rozpędu i choć teraz powoli przycicha, stabilizuje się, odpoczywa po fermentacji i czeka na swoją kolej, to cały czas cichutko buzuje. To już żyje. Wspólna praca, wysiłek, stres, wszystko dobre co włożyliśmy w pracę na przetwórni przez te kilka ostatnich tygodni nabrało kształtu zbiorników. Stało się namacalne. Każda nasza decyzja, gest, czynność, obliczenia, wahania i emocje - wszystko to właśnie stoi i potwierdza, że to było naprawdę. Jestem częścią czegoś ważnego, może nie dla wszechświata, ale przecież umówmy się - dla wszechświata nic nie jest ważne. Dopiero ludzie stanowią wartość. To, co sobą reprezentują nadaje z automatu ważność. To, co robią, decydują, myślą. Myślę więc jestem nigdy nie było bardziej adekwatne.
KASIcka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz