środa, 19 czerwca 2013

po co?

Wiadomo, że każdy jest inny. Tzn., oczywiście niektórzy potrafią być ordynarnie tacy sami, napawający przerażeniem na myśl o tępym naśladownictwie mas, ale nie o tym. Faktem jest, że każdy jest inny i, co więcej, każdy jest inny nawet od samego siebie na przestrzeni zmian. Zaczynając od najprostszej, acz nie najmniej istotnej, warstwy wierzchniej człowieka, jaką jest aparycja zewnętrzna, przez wiedzę, prowadzącą niechybnie do myślenia, które napędza (nie)winne poglądy i idee, kończąc na szeroko pojętej duszy i emocjach. Każdy ma inne tempo procesów życiowych, od metabolizmu po rozwój wewnętrzny. Jesteśmy tworami tak wysoce zaawansowanymi, tworzącymi własne kody i szyfry komunikacyjne, jesteśmy jedynym i prawdziwym prototypem komputera (ach, te zwoje), mamy miliony odmian, osobowości, relacji i warunków egzystencji, że nie sposób tego wszystkiego ogarnąć na raz. Mamy nieograniczone perspektywy, jako ludzkość rzecz jasna. Nasz punkt widzenia zahacza o księżyc i biega, jak moron, wokół słońca. Należymy do gatunku marzycieli-fizyków, artystów-matematyków, poetów-chemików i ofiar-drapieżników. Jako ludzie, możemy wszystko, każdy na swój sposób, w swoich granicach lub ich braku, każdy w swoim czasie i dla swoich celów, metodą odmienną lub ulepszoną, ale w każdym razie – wszystko, na co stać ludzki umysł i ciało. A mimo to, ta wielka, niezwyciężona pula indywidualności, jaką jesteśmy, gdzie każdy odpycha się jak najdalej od sąsiada, aby okazać swą odrębność i niezależność, zadaje sobie w końcu w życiu (oczywiście, każdy indywidualnie!) pytanie, dość krótkie acz chwytliwe, po co?.
Banalnym byłoby to rozwijać. Bo po co?

KASIcka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz