Wierzę, że miejsce,
w którym się w końcu znajdujemy nigdy nie jest przypadkowe. Wierzę, że to, co
przyswajamy i czego uczymy się od najmłodszych lat świadomego istnienia ma
odzwierciedlenie w naszym światopoglądzie i otwartości umysłu. Wierzę, że
zainteresowania, niezależnie czy długo czy krótkotrwałe, rozwijają pasję do
życia i chęć poznania świata. Wierzę, że bycie dobrym chociaż w jednym
przedmiocie w szkole wyklucza nas z grona ludzi przeciętnych i nijakich.
Wierzę, że to mózg jest najlepszą reprezentacją człowieka. To, co umiem, co
mnie interesuje, co mówię, co myślę i jak postrzegam świat jest ważne. Dla
kogoś na pewno.
Patetycznie, wiem.
Ale cóż. Jestem cholerną romantyczką i nie wyprę się tego. Mogę przyjeżdżać
codziennie w to samo miejsce, a i tak dzień w dzień będę widzieć jego urok. Bo
słońce, bo roślinki, bo woda, bo ludzie, bo dobra kawa z rana. Szkoda, że to
jeszcze nie te czasy, że w mózgu ma się aparat i bezprzewodowe połączenie z
drukarką. Tak sobie myślę, że każdy moment ma znaczenie i wart jest
zapamiętania. Bardzo dużo naprawdę pięknych rzeczy nam umyka w natłoku dnia
codziennego. Niektórzy przejeżdżają mostem przy Niagarze codziennie do pracy i
przestają zauważać fenomen, jaki mają przed oczami. Ja tak nie chcę. Świat jest
piękny i choć nie zawsze mam się z kim podzielić tym spostrzeżeniem, to cieszę
się, że jestem tego świadkiem. Choć często mam w głowie tuzin spraw tak
przyziemnych, że schodzę z perspektywą do parteru.
*
Ciekawe, jak
człowiek się zmienia. Uświadomiła mi to właśnie trywialna sprawa. Dwa lata temu
przy zawieraniu umowy z operatorem telefonii komórkowej zapytano mnie: czego
Pani najbardziej potrzebuje jeśli chodzi o usługi? Już sam fakt
coraz częściej pojawiającego się, definiującego mnie 'Pani' stanowił swego
rodzaju rytuał przejścia. W tej chwili jakby przeszłam z tym do porządku
dziennego. A jeśli chodzi o usługi, to potrzeba smsów była najsilniejsza. Nie
wiem, czy to była jeszcze doba short message system jako wyznacznika mojej
generacji, czy zwyczajnie zwyczajne przyzwyczajenie. Wraz z tą nieograniczoną
ofertą wszystkiego, jak mnie zapewniano weszłam w nową erę smartfonów,
smartwatchów i smartbezmózgów. Oczywiście, że wpadłam w smartświat, bez dwóch
ale. Taki los generacji milenijnej. Bez tego już tak naprawdę nie można
funkcjonować, jeśli w życiu stawia się na kontakt ze światem, informację,
organizację i dobre samopoczucie. Praca wymaga nie tylko sprawdzenia godziny i
wykonania telefonu. Dostęp do Internetu w każdym momencie to dobrodziejstwo
tych czasów, z którego należy korzystać. Bo niby czemu nie? Sama uważam, ze
trzeba czytać książki i jeść obiad w gronie rodziny, bo czas się kurczy, mało
go na życie itd. Ale jednocześnie rozumiem koncepcję przedłużenia kończyn homo
sapiens sapiens, jakim jest telefon i komputer. Ba, już nawet nie komputer,
tylko tablet. Bez popadania w paranoję, ale nie cofniemy się do dziewiętnastego
wieku, kiedy to elektryczność była szatanem. Świat wcale aż tak źle nie wyszedł
na podłączeniu światła i prądu, tak samo, jak całkiem dobrze się ma ze stałym
łączem internetowym.
Zatem teraz, po
dwóch latach, stwierdzam, że najsilniejszą potrzebą będzie Internet. Ale zanim
to, nie pogardzę zasięgiem, bo tego akurat poprzedni operator nie był w stanie
mi zapewnić…
A zasięg to ja muszę
mieć nieograniczony. Jak i światopogląd.
*
I tak jak mówiłam - ta zima jest dziwna.
*
I tak jak mówiłam - ta zima jest dziwna.
KASIcka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz