Do wszystkiego można
przywyknąć. Do kurzu. Do dźwięku budzika. Do paskudnej barwy światła zmienionej
żarówki. Do wymieniania żarówek... Do porannego chłodu. Do wstawania z kurami.
Do nowych perfum. Do gorzkiej herbaty i
niemieckiego radia. Do nowej marynarki. Do bycia zawsze samym. I do myślenia,
że zawsze się takim pozostanie.
Nawet jeśli czasem
przychodzą bezsilne momenty, kiedy człowiek myśli, że nie wytrzyma ciszy w
głowie. Nawet jeśli wydaje mu się, że bardzo potrzebuje kogoś, do kogo będzie
mógł się przytulić, a ten ktoś powie teraz zaraz, że zostaje na zawsze i
nigdzie się nie wybiera. Nawet jeśli chce się mieć z kim pić wino i czytać
książki i patrzeć na żółtą ścianę, chociażby miał chrapać i nosić ubrania na
lewą stronę, choćby miał dwie głowy, a jedną wiecznie zaprzątniętą
marketingiem. Nawet jeśli liczy się, że znajdzie się ktoś, kto przyniesie poziomki zamiast truskawek. Nawet jeśli wydaje się, że bez tego nigdy nie będzie dobrze, to
do wszystkiego można przywyknąć.
Na szczęście jednak,
rano można obudzić się po siedemnastej serii budzika, razem z kurami, włączyć
niezdrowo świecące światło, zgarnąć z zakurzonej półki flakon perfum i łyknąć
szybko herbaty, wsiąść do wychłodzonego auta, włączyć radio, przeklnąć w myślach
marynarkę zasłaniającą słup w tylnym lusterku i pojechać do pracy.
Na szczęście jednak
jest praca, która pozwala zająć się ważnymi i rzeczywistymi sprawami.
A w pracy o już w
ogóle do wszystkiego można przywyknąć.
KASIcka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz