niedziela, 25 stycznia 2015

ot, realizm.

Do wszystkiego można przywyknąć. Do kurzu. Do dźwięku budzika. Do paskudnej barwy światła zmienionej żarówki. Do wymieniania żarówek... Do porannego chłodu. Do wstawania z kurami. Do nowych perfum.  Do gorzkiej herbaty i niemieckiego radia. Do nowej marynarki. Do bycia zawsze samym. I do myślenia, że zawsze się takim pozostanie.
Nawet jeśli czasem przychodzą bezsilne momenty, kiedy człowiek myśli, że nie wytrzyma ciszy w głowie. Nawet jeśli wydaje mu się, że bardzo potrzebuje kogoś, do kogo będzie mógł się przytulić, a ten ktoś powie teraz zaraz, że zostaje na zawsze i nigdzie się nie wybiera. Nawet jeśli chce się mieć z kim pić wino i czytać książki i patrzeć na żółtą ścianę, chociażby miał chrapać i nosić ubrania na lewą stronę, choćby miał dwie głowy, a jedną wiecznie zaprzątniętą marketingiem. Nawet jeśli liczy się, że znajdzie się ktoś, kto przyniesie poziomki zamiast truskawek. Nawet jeśli wydaje się, że bez tego nigdy nie będzie dobrze, to do wszystkiego można przywyknąć.
Na szczęście jednak, rano można obudzić się po siedemnastej serii budzika, razem z kurami, włączyć niezdrowo świecące światło, zgarnąć z zakurzonej półki flakon perfum i łyknąć szybko herbaty, wsiąść do wychłodzonego auta, włączyć radio, przeklnąć w myślach marynarkę zasłaniającą słup w tylnym lusterku i pojechać do pracy.
Na szczęście jednak jest praca, która pozwala zająć się ważnymi i rzeczywistymi sprawami.
A w pracy o już w ogóle do wszystkiego można przywyknąć.

KASIcka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz