niedziela, 24 sierpnia 2014

Owczy pęd.

Bezmyślne, ślepe naśladownictwo innych, uleganie wpływom ogółu lub silniejszego w stadzie. Owce w tej materii [naśladownictwa] ograniczają się do chodzenia i beczenia na jedną modłę. Ludzie poszli krok dalej - ograniczają się do wszystkiego na jedną modłę. Choć większość de facto chodzi i beczy…
Nie zaczynam nawet o wszechogarniających, wszechzmiennych i wszechniszczących ludzką indywidualność modach ubraniowych. Edytor tekstu nie ma tyle zaplecza na epitety, jakkolwiek wyszukane, to sprowadzające się do jednego uniwersalnego zwrotu 'jednolity'.
Zatraciliśmy granicę między podążaniem za autorytetem a pędzeniem na oślep do jakiegoś ideału, choć wiadomo, że te nie istnieją. Ludzie zmieniają siebie w imię samej zmiany. Sama to przećwiczyłam, a moje włosy do tej pory stroszą się z przerażenia na myśl o rubinowej czerwieni szamponu koloryzującego firmy Nie Wymienię, który trzymał się zdecydowanie zbyt długo. Jak sobie teraz o tym myślę, to był to niezbędny element początku rytualnych zmian. Zmian. Zawsze te zmiany. Czerwone włosy zmieniły we mnie bardzo nic. Uświadomiły mi jedynie, że do wszystkiego można przywyknąć, ale nie do wszystkiego trzeba. Farba po wielu bojach, płaczu i zgrzytaniu zębów zeszła, a w lustrze zobaczyłam tę samą osobę z tym samym popularnym odcieniem włosów, co wcześniej. I odkryłam, że przecież pół świata ma taki dokładnie odcień. To, co pod nim nas odróżnia. Już moja w tym głowa, że tak powiem, żeby nie być mentalną blondynką.
Trwający od jakiegoś czasu pęd ku rudości chodzi po ulicach. Chodzi i beczy, właściwie. Geny prawdziwych rudzielców podobno zaczynają powoli wymierać, ale chcących go utrzymać sztucznie przy życiu klonów jest pod dostatkiem. Choć na własnym przykładzie wiem, że większość kobiet musi przejść ten etap, żeby docenić siebie (a raczej życie bez farbowania odrostów co 2 tygodnie). Niektóre wyglądają z klasą, ale niestety, większość robi to źle. I zwyczajnie brzydko. Bo to trzeba z głową jednak…
Z drugiej strony, popkultura przyzwyczaiła nas do sztywnych wzorów życia. Niby mamy nieograniczony wybór stroju, makijażu, fryzury i całej reszty, ale jak przychodzi co do czego, to nie możesz znaleźć sukienki z ładną koronką, fioletowej muszki do koszuli czy damskich szelek. Coraz częściej zauważam ukryty mechanizm kontroli nad masami - dajmy im na tyle dużo do wyboru, żeby nie chciało im się szukać poza schematem i żeby w końcu patrząc na innych ujednolicili się. Wychodzenie poza schemat jest trudne. Już nie tylko w kwestii wyglądu, choć to może jest właśnie najtrudniejsze, ale w myśleniu. Wsiadłam do pociągu na Centralnym, wraz z 3 setkami innych ludzi. Garstka z nas zauważyła ogromną kartkę z napisem 'wagony pierwszej klasy przekwalifikowane na klasę drugą' i usiadła wygodnie w sześcioosobowych przedziałach. Reszta pobiegła w drugą stronę składu pociągu, aby beczeć na korytarzach, że pociąg nieprzystosowany do ilości pasażerów. OK, zazwyczaj tak właśnie w polskiej kolei jest - ale nie zawsze.
Myślenie ma przyszłość. Dla nielicznych, bo reszta mogłaby tego nie przeżyć, aczkolwiek ma.

Myślę, że nasza owcza stadność jest instynktem samozachowawczym gatunku. Jeśli zostawi się samym sobie jednostki słabe - takie z kulawą raciczką, wystrzępioną wełną, bez jednego rogu lub bez mózgu - po prostu zginą. Czarne owce może sobie poradzą, ale klony owieczki Dolly mogą się zgubić przy wyborze, co pierwsze - iść za nimi czy beczeć jak one... 

KASIcka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz