wtorek, 29 lipca 2014

mental cut, mental cut, mental cut!

Człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy, jak wiele potrafi, póki nie brakuje mu na to czasu. To, ile jesteśmy w stanie z siebie wykrzesać wychodzi w sytuacjach podbramkowych. Oczywiście, jeśli możemy sobie z tym psychicznie poradzić. Zastanawiam się tylko, kiedy koniecznym staje się odreagować. Bo przecież stres nie idzie w próżnię, tylko właśnie w psychikę. Pozostaje kwestia, czy psychika przerabia to w motywację czy w więcej stresu. W każdym razie, wino śni mi się po nocach. Śnią mi się etykiety, banderole, pobite szkło, nawet faktura korka i zapach octówki. Śnią mi się liście, niedojrzałe grona i piach w butach. I ustawa winiarska. Przed zaśnięciem czuję słońce na karku. Co się niewiele mija z rzeczywistością, kiedy śpi się między świtem a wschodem. Ale działa jak cholera… A poza tym, to sen jest dla słabych, weekendy dla leniwych, a od leżenia mózg wylewa się uchem.
Czuję się trochę jak rekin. Nie, nie dlatego, że zeżeram ludzi. Dlatego, że potrzebuję ciągłego ruchu, żeby oddychać. Stagnacja zabija. Jak dla mnie, to wystarczajcy argument. Niech sobie ludzie myślą, co chcą. Niech mają mnie za psychiczną, za nieogarniętą, za głupią. Niech gadają między sobą, że i tak nie dam rady albo coś schrzanię. Niech na mnie patrzą jak na frajera, kij im w oko przez pępek, chętnie pomogę. Ten swoisty zgiełk mi służy.

W  tymże swoistym zgiełku udało mi się zauważyć, że wyszła nowa reklama gumy orbitralnej, coby lokowania produktu nie machnąć. Ledwo otrzepałam się po zszarganiu wizerunku ideału faceta, jakim jest Antonio Banderas, naprawdę. Wprawdzie poprawił znacznie swoje moralne rolą w genialnym dramacie 'Skóra, w której żyję' (bo przystojny psychopata zawsze na propsie), ale niezatarte wrażenie wywarte randką z różowym pączkiem boli nadal. Ludzie od orbitralnego marketingu pociągnęli wątek randek. Tym razem jakaś pani kłóci się z kubkiem kawy, że nie wsiądzie z nim do samolotu, do czego on (ten kubek) się elokwentnie ustosunkowuje, mówiąc 'beze mnie nigdzie nie lecisz'. Tu rozbijam się między dwoma logikami… Czy to zawoalowana kampania społeczna dotycząca uzależnień, w tym przypadku od kawy, czy też inna zawoalowana kampania społeczna wspierająca chorych mentalnie... Nie da się ukryć, że pani nigdzie nie poleci samolotem, jeśli w barze na lotnisku będzie rozmawiać z kubkiem po kawie. A koncepcja dramatycznych pożegnań? On ją tak kochał, a ona go chirurgicznie odcięła gumą do żucia! Czy wypita kawa oznacza przemijanie? Czy pusty kubek małostkowość i głupotę? Czy samolot to nowy początek? A czarna przykrywka na papierowym kubku to rasizm, czy wręcz przeciwnie?? Jedna reklama, a tyle interpretacji! Widzę tu idealny scenariusz na kolejne Dzienniki z urlopu - nieszczęście jest, samolot też, nawet całkiem wyrafinowane dialogi się znajdą!
Nie powinnam oglądać telewizji.
Bardzo nie powinnam.


KASIcka

1 komentarz:

  1. Przynajmniej masz rozkminę na punkcie reklamy. Ja się ostatnio zastanawiałam, jak fatalnie by było, gdyby wirus zombie roznosiły komary...

    OdpowiedzUsuń