niedziela, 13 kwietnia 2014

Drogi srogi pamiętniczku

Zastanawiam się nad ideą typu 'Drogi Pamiętniczku, jestem piętnastoletnim dziewczęciem i mam pstro w głowie, lol XOXO'. Ale mi przeszło. Choć de facto autoprezentacja jest najtrudniejszą sztuką pisania. Ostatnio tak bardzo skupiam się na tym, co chcę zrobić i osiągnąć, że przestałam zupełnie myśleć o tym, jaka jestem. Autentycznie, nie wiem, co o sobie powiedzieć i jak się opisać z jak najlepszej strony. Teraz mam wrażenie, że przestałam się znać. Frustrujące.  Jest parę oczywistych cech, których jestem świadoma. I paradoksalnie, wiedząc o swojej tendencji do bolesnej samokrytyki, wybuchanej ambicji i treści myślowej dość chaotycznej, lepiej, żebym nie zabierała się za autobiografię. Może kiedyś. Taka dygresja.
*
W ludziach jest coś pięknego. Zazwyczaj mnie irytują, ale muszę przyznać, że są fascynujący. Potrzebuję chwili, żeby to dostrzec. Było coś pięknego w zeżartej alkoholem kobiecie na dworcu, która szczerze ucieszyła się kanapką. Nerwowo i nieświadomie zasłaniała usta papierowym ręcznikiem, znanego zielonego koloru. W tym geście było coś uderzająco eleganckiego, tak jakby brudna męska kurtka, podarta apaszka na szyi i stare adidasy 3 numery za duże były zupełnie oddzielnym elementem jej osobowości. Elegancja, z jaką starała się ukryć uzębienie, okraszona zestresowanym chichotem, wydała się oczywista. Kim jest, co sobą reprezentowała, ile dzieci wychowała, czy miała męża? Czy to alkohol jest odpowiedzialny za tiki śmiechowe? Nie wiem. Ale nie zirytowała mnie absolutnie , a wręcz przeciwnie. Była sympatyczna. Czy byłaby tak sympatyczna, jako pani prezes w spółce handlowej?
Było coś pięknego w parze staruszków na rynku w Krakowie, w ich nieśmiałości i wielkiej czerwonej róży między nimi. Kiedy pocałowali się bezwstydnie na oczach całego małego krakowskiego świata, nikt nie zwracał na nich uwagi, choć byli fascynujący w swoim uczuciu. Czy są ze sobą od zawsze, czy to była właśnie pierwsza randka? Kim są, na co jeszcze oczekują w swoim bogatym w doświadczenia życiu i czy lubią precle?
Jakieś francuskojęzyczne dzieciaki biegały wokół pomnika, a trójka z nich rozsiadła się wygodnie na wystającej części. Jeden leżał między nimi z kawałkiem palmy wielkanocnej w zębach. Wszyscy trzej mieli białe, kolonijne czapeczki z daszkiem, pewnie, żeby łatwiej ich było zlokalizować. Wszyscy byli w dresach z krokiem w kolanach i mieli jakieś czadersko-szpanerskie plecaki i skejterskie buty. Układ, jaki stworzyli skojarzył mi się natychmiast z Tomkiem Sawyer'em w krótkich ogrodniczkach, wytartej koszuli i słomkowym kapeluszu, z kawałkiem źdźbła trawy w buzi. Czy oni kiedyś czytali Tomka Sawyer'a? Czy w ogóle jeżdżą na deskorolkach? Jeden kichnął. Czyli są prawdziwi. 
Prawdziwość ludzi polega na kichaniu. I potykaniu się. Systemy komputerowe wymagają potwierdzenia, że nie jest się robotem w postaci prośby o przepisanie kodu z obrazka. A powinny wymagać kichnięcia. 
Albo potknięcia się. To niby takie małe rzeczy, ale przecież rzeczy małe dają sylwetkę człowieczeństwa. Wszystko, co robimy w życiu - każde kichnięcie, potknięcie, każda publikacja i każdy postawiony dom – to wszystko tylko nas uczłowiecza. Czym byłby człowiek bez kichania?

Najpiękniejszy był dziś młody chłopak, który wyglądem nie zdradzał zbyt wielkich aspiracji czytacza. Wożąc się na szerokość całego przejścia w galerii handlowej w wielkiej napakowanej kurtce, połyskując starannie ogoloną głową, która żuła bardzo przestrzennie gumę, odpychał od siebie materię siłą woli. Albo raczej materia miała wolę schodzić mu z drogi. I nagle, zupełnie niespodziewanie, skręcił kark w lewo i zahamował! Zakręcając na pięcie , zamaszyście wkroczył do księgarni z oświeconym uśmiechem. 
Piękno nie zawsze jest takie oczywiste.
Ale czekolada zawsze jest boska.

Tyle.


KASIcka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz