Zastanawiam się nad
ideą typu 'Drogi Pamiętniczku, jestem piętnastoletnim dziewczęciem i mam pstro
w głowie, lol XOXO'. Ale mi przeszło. Choć de facto autoprezentacja jest
najtrudniejszą sztuką pisania. Ostatnio tak bardzo skupiam się na tym, co chcę
zrobić i osiągnąć, że przestałam zupełnie myśleć o tym, jaka jestem.
Autentycznie, nie wiem, co o sobie powiedzieć i jak się opisać z jak najlepszej
strony. Teraz mam wrażenie, że przestałam się znać. Frustrujące. Jest parę oczywistych cech, których jestem
świadoma. I paradoksalnie, wiedząc o swojej tendencji do bolesnej samokrytyki,
wybuchanej ambicji i treści myślowej dość chaotycznej, lepiej, żebym nie
zabierała się za autobiografię. Może kiedyś. Taka dygresja.
*
W ludziach jest coś pięknego. Zazwyczaj
mnie irytują, ale muszę przyznać, że są fascynujący. Potrzebuję chwili, żeby to
dostrzec. Było coś pięknego w zeżartej alkoholem kobiecie na dworcu, która
szczerze ucieszyła się kanapką. Nerwowo i nieświadomie zasłaniała usta
papierowym ręcznikiem, znanego zielonego koloru. W tym geście było coś
uderzająco eleganckiego, tak jakby brudna męska kurtka, podarta apaszka na szyi
i stare adidasy 3 numery za duże były zupełnie oddzielnym elementem jej
osobowości. Elegancja, z jaką starała się ukryć uzębienie, okraszona
zestresowanym chichotem, wydała się oczywista. Kim jest, co sobą
reprezentowała, ile dzieci wychowała, czy miała męża? Czy to alkohol jest
odpowiedzialny za tiki śmiechowe? Nie wiem. Ale nie zirytowała mnie absolutnie
, a wręcz przeciwnie. Była sympatyczna. Czy byłaby tak sympatyczna, jako pani
prezes w spółce handlowej?
Było coś pięknego w parze staruszków na rynku w Krakowie, w ich nieśmiałości i
wielkiej czerwonej róży między nimi. Kiedy pocałowali się bezwstydnie na oczach
całego małego krakowskiego świata, nikt nie zwracał na nich uwagi, choć byli
fascynujący w swoim uczuciu. Czy są ze sobą od zawsze, czy to była właśnie
pierwsza randka? Kim są, na co jeszcze oczekują w swoim bogatym w doświadczenia
życiu i czy lubią precle?
Jakieś francuskojęzyczne dzieciaki biegały wokół pomnika, a trójka z nich
rozsiadła się wygodnie na wystającej części. Jeden leżał między nimi z
kawałkiem palmy wielkanocnej w zębach. Wszyscy trzej mieli białe, kolonijne
czapeczki z daszkiem, pewnie, żeby łatwiej ich było zlokalizować. Wszyscy byli
w dresach z krokiem w kolanach i mieli jakieś czadersko-szpanerskie plecaki i
skejterskie buty. Układ, jaki stworzyli skojarzył mi się natychmiast z Tomkiem
Sawyer'em w krótkich ogrodniczkach, wytartej koszuli i słomkowym kapeluszu, z
kawałkiem źdźbła trawy w buzi. Czy oni kiedyś czytali Tomka Sawyer'a? Czy w
ogóle jeżdżą na deskorolkach? Jeden kichnął. Czyli są prawdziwi.
Prawdziwość ludzi polega na kichaniu. I potykaniu się. Systemy komputerowe
wymagają potwierdzenia, że nie jest się robotem w postaci prośby o przepisanie
kodu z obrazka. A powinny wymagać kichnięcia.
Albo potknięcia się. To niby takie małe rzeczy, ale przecież rzeczy małe dają
sylwetkę człowieczeństwa. Wszystko, co robimy w życiu - każde kichnięcie,
potknięcie, każda publikacja i każdy postawiony dom – to wszystko tylko nas
uczłowiecza. Czym byłby człowiek bez kichania?
Najpiękniejszy był
dziś młody chłopak, który wyglądem nie zdradzał zbyt wielkich aspiracji
czytacza. Wożąc się na szerokość całego przejścia w galerii handlowej w
wielkiej napakowanej kurtce, połyskując starannie ogoloną głową, która żuła
bardzo przestrzennie gumę, odpychał od siebie materię siłą woli. Albo raczej
materia miała wolę schodzić mu z drogi. I nagle, zupełnie niespodziewanie,
skręcił kark w lewo i zahamował! Zakręcając na pięcie , zamaszyście wkroczył do
księgarni z oświeconym uśmiechem.
Piękno nie zawsze
jest takie oczywiste.
Ale czekolada zawsze
jest boska.
Tyle.
KASIcka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz