Przedwczesna wiosna, no proszę. Choć podobno nie taka
wczesna. Że niby zawsze zaczyna się wcześniej, wbrew pozorom. Ziemia zaczyna
pachnieć inaczej, a raczej w ogóle zaczyna pachnieć. Czekam na pierwszy deszcz,
po którym mokre podłoże będzie definitywnie wydawać woń wiosny. Odnoszę
wrażenie, że nie będzie trzeba czekać długo. Ptaki pochrzaniają po niebie
kluczami (nie hebli stolarskich), śpiewają jakieś dziwne piosenki przywleczone
z ciepłych krajów. Muchy budzą się i stają się niewiarygodnie bezczelne. I
chociaż miejscami drogi z rana świecą się niekomfortowo przymrozkiem i
solidniejszy powiew wiatru wydmuchuje płuca przez uszy, a rękawiczki nadal są
miłą niespodzianką w kieszeniach, to idzie wiosna. Czuję ją w entuzjazmie,
który budzi mnie, kiedy budzik okaże się nieprzekonujący, widzę ją w słońcu,
które już zaczyna powoli opalać i wybarwiać piegi i słyszę w zbulwersowanym
świergocie ptaków, zaskoczonych lutową zmianą środowiska. Niedawno było mi dane
wleźć na lodowisko na jeziorze, a teraz widzę na nim wesołe zmarszczki fal.
Dopiero co palce odpadały mi z zimna i braku czucia przy minusowych
temperaturach, a teraz zrzucam rękawice i pracuję w rozpiętej kurtce. Zaczynam
poważnie zastanawiać się nad zmianą opon na letnie. Dziś nawet przez sekundę
pomyślałam o rowerze. Możliwe, że fakt wtarabanienia się na niego po ciemku w
piwnicy miał w tym swój udział, ale mimo wszystko – pomysł stricte wiosenny. Dawcy na motórach wylegli na ulice, spacerowiczów
co nie miara, warzywa na rynku jakieś ładniejsze.
Przedwczesna wiosna podnosi ciśnienie i otrząsa z zimowego
zapomnienia. Choć zima nieszczególnie dawała się w tym roku we znaki, to klimat
deszczowego grudnia spowolnił procesy metaboliczne i umysłowe. Tak, gdyby ten
stan potrwał dłużej, zaczęłabym się cofać emocjonalnie. Czas na przemyślenia,
analizy przeszłości, postanowienia na przyszłość i wzmacnianie swojego ego
uważam za zakończony. Wiosna nakazuje zaczynać nowy etap, intensywny,
rozwijający, motywujący, z otwartym na świat i ludzi, czystym i chłonnym
umysłem.
Zajęcia z enologii zaczęły się zatem w dobrym momencie.
Czuję, że dobrze zrobiłam. Wiedza, którą zdobyłam do tej pory daje mi
umiejętności odtwórcze, i choć to oczywiście początek, chcę więcej. Potrzebuję
usystematyzowania wiedzy, wyjaśnienia teorii, otworzenia drzwi kreatywności i
te studia mi to dadzą.
I niemiecki. Muszę się naumieć niemieckiego. Ordnung muss
sein.
W związku z tym, jest sprawa… Kupię dodatkowe godziny do
doby, kontakt pod numerem (…)
KASIcka