I nagle, jak gdyby nigdy nic, człowiek uświadamia sobie, że
jest dorosły. Oczywiście, uświadamia to sobie jakieś 200 razy w okolicach
matury i pierwszej pracy na umowę zlecenie, na stancji na studiach, wkładając
kartę do bankomatu, rezygnując ze snu, wracając do domu nad ranem, czując na
karku ciężki dech promotora, widząc odpowiednią ilość kresek na teście ciążowym
– wiadomo. U mnie to samochód i odpowiedzialność cywilno-prawna, jaką się przewiązałam w pasie, skacząc z radości.
Każdy jest skonstruowany inaczej, niektórzy rodzą sobie dzieci, bo w
tym upatrują przyszłości, inni biorą ślub, bo nie warto w życiu być samotnym,
jeszcze inni są wiecznymi studentami i każdym kolejnym doktoratem pogłębiają
przynależność do systemu edukacji, są i tacy, co studia uważają za stratę czasu
i stawiają na pieniążki i pieniążki, a jak się znudzi to pieniążki. Nie mówię,
że to źle. To fantastycznie, że ludzie są różni. Do tej pory nie rozumiałam idei
zakładania rodziny koło 20-tki. Och, nie nie. Nadal nie rozumiem. Ale zaczynam
łapać, o co w tym wszystkim chodzi. Mnogość aspiracji życiowych jest wbrew
pozorom zatrważająca, a każda, każdziutka aspiracja opiera się na dorosłej
decyzji i świadomości życia. Zawsze podskórnie współczułam koleżankom ze
szkoły, wrzucającym na fejsa zdjęcia swoich dzieci rok po maturze, kiedy ja
stawiałam dzbanek kawy na rozchybotanym stosie podręczników od prawa i
ekonomii. Teraz sobie podskórnie myślę, że może one właśnie tak chciały (choć
wewnętrzna część naskórka nadal ma co do tego wątpliwości). Może ci, co żyć bez
siebie nie mogą, naprawdę są ze sobą na stałe związani. Może tytuły naukowe
dają nieziemską satysfakcję i radość, jakiej nie potrafię sobie wyobrazić. Może
pieniążki się opłacają.
Nagle uświadomiłam sobie, że nie każdy myśli tak, jak ja.
Każdy ma swój system wartości, swoje wychowanie, swoje otoczenie i swoje
szanse. Każdy do czegoś dąży, nawet jeśli wydaje mu się, że stoi w miejscu.
Nagle dorosłam. Nagle uświadomiłam sobie, że nikt nie ma
tych samych, tak samo sformułowanych i podobnie silnych racji, jak ja...
Na przykład, na pewno nie pani w skarbówce.
KASIcka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz