Kiedyś biegałam do kościoła 2 do 3 razy w tygodniu. Bo wiara
wydawała mi się świetnym kierunkiem. Bo kościół zawsze był miejscem pięknym,
tajemniczym, pachnącym kadzidłem, zawsze miał otwarte drzwi (póki nie chciałam
wejść tam poza mszą) i ludzi, którzy byli inni, niż debile w szkole. Nie mówię,
że moja generacja pchnęła mnie ku chrześcijaństwu, ale na pewno wtedy wydawało
mi się ono jedyną właściwą alternatywą. Szukając towarzystwa inteligentnego,
uduchowionego, mającego jakieś wartości trafiłam do salek, na młodzieżówki i spotkania
różańcowe. Zaczęłam jeździć na pielgrzymki, Lednice, Góry Tabor i inne tego
typu. Z młodzieżą pracowali chrystusowcy, przenoszeni z miejscowości do
miejscowości, zawsze było wokół nich dużo ludzi. Prawdopodobnie był to
dotychczas the time of my life. Kiedy wyjechał jeden z najbardziej wiarygodnych
księży (który de facto miał powołanie i można go było spokojnie nazwać kapłanem
z prawdziwego zdarzenia), przyjechał kolejny. I też wcale nie był zły. Miał
tylko jeden, zaiste niemal nieistotny, mankamencik. Okazało się, że w
poprzedniej parafii molestował jakąś dziewczynkę. Od tej pory nie wierzę w
kościół i w księży. Idąc do przybytku, teoretycznie bożego, nie mogę być pewna,
że człowiek wygłaszający kazanie jest normalny.
Wiem, że ten temat zrobił się nabrzmiały od nowości w ostatnim czasie, ale może
to dobrze. To genialny moment, kiedy obecny papież jest spoko kolesiem i wydaje
się jedynym, który wie, o co chodzi w tym całym chrześcijaństwie i byciu u
Bogim. Jego wyborcy zapewne już żałują, skoro wprowadza zasady, które niekoniecznie
są im w smak. No litości, zrezygnować z kasy, samochodów i wygód???
W każdym razie, księża stali się w ostatnio symbolem pedofilii, choć na pewno wielu
uczciwych to krzywdzi. Rozsądek i logika podpowiada, żeby nie traktować księży pedofili jako tych gorszych niż świeccy, bo prawnie niczym się nie różnią. Mają te same
prawa człowieka, obowiązki obywatelskie, kulturowe poczucie moralności, takie
same żołądki i wolną wolę. A mimo to, szlag nas trafia bardziej, kiedy to ten
pierwszy zabiera się za dziecko. Statystycznie dzieci szybciej zaufają księdzu,
niż obcemu na ulicy. Generalnie, zjawisko wykorzystywania seksualnego dzieci
rodzi agresję. Mam milion pomysłów na ukaranie takich ludzi, tysiące
konstrukcji urządzeń robiących okrutną krzywdę, zarówno mężczyznom, jak i kobietom,
bo przecież żeńska forma pedofila również istnieje, nie mówiąc o matkach
mordujących i katujących własne dzieci. W głębi siebie staję się oprawcą i wiem, że jest to dalekie od
chrześcijańskiej postawy, jakiej usilnie w smarkatych latach próbowałam się
nauczyć.
JAK MOŻNA iść w stronę szeroko pojętego Boga, poświęcać życie na naukę, zgłębianie
wiary, egzystencję w celibacie – świadomie, psia dupa jego mać – i po tym
wszystkim zacząć bezczelnie wykorzystywać naiwność głupich jeszcze dzieci? Jak
w ogóle można wykorzystywać dzieci? Czym to się różni od niewolniczej pracy,
głodzenia, zmuszania do upokarzających zajęć? Czym różni się od ludobójstwa czy
terroryzmu? Dlaczego mały człowiek ma płacić za to, że mamusia z tatusiem są
pół mózgami i nie wiedzą, że przed niechcianą ciążą można się zabezpieczyć ,
niekoniecznie wykorzystując w celu pozbycia się problemu późną aborcję.
Dlaczego ludzie odkrywający w sobie upośledzenie seksualne w postaci
zainteresowania ministrantami nie poddadzą się kastracji farmakologicznej? Po
cholerę księdzu popęd i płodność, skoro złożył śluby? Gdyby faktycznie mieli
jaja, zrobiliby coś z tym. Ale nie, czemu być dobrym człowiekiem w służbie
Boga, skoro można być ostatnią szmatą ukrywającą chore skłonności pod sutanną? Po
co poprawiać reputację kościoła, czy też Kościoła, skoro można się przenosić z
parafii do parafii przebierając w chłopcach i dziewczynkach, tak dla różnorodności?
Po co zachować godność i moralność, skoro przecież w wielu przypadkach wcale
nie musi się to wydać? Po co być człowiekiem, skoro można być obleśną mendą? Co
to ma być? Zmodyfikowane wyprawy krzyżowe? Zniszczmy zło już w powijakach,
najlepiej jeszcze w pieluchach! A tekst o tym, że to patologie w rodzinie są
przyczyną pedofilii w kościołach? No tak, oczywiście. Wykorzystam cię, albowiem
w domu i tak masz przepieprzone! Lepiej już nie będzie, człowiek jest na
wyginięciu.
Choć może właściwie człowiek wyginął już dawno temu.
KASIcka
A może nie wyginął. Są tacy, którzy jeszcze walczą. Jak ty.
OdpowiedzUsuń