wtorek, 24 września 2013

Człowiek pociągowy

Kawałek przed Poznaniem, jak zawsze powrót do domu po 24 godzinach. Piję kolejną warsową herbatę, dającą mi miejscówkę w pociągu, jakiej tanie linie nie były w stanie mi zaoferować. Po co dołożyć wagon do za krótkiego składu? Telefon pada na twarz i jest mi zimno i niewyspanie. Ale nic to, myślę sobie dziarsko, taka cena za rozbijanie się po Polsce w czasie ekspresowym.
Chwilę później,  w sekundowym dramacie, gorący Earl Grey zalewa mi szyję i dekolt. Czy ja mówiłam coś o zimnie? Po pół godziny od zahamowania w szczerym polu dostajemy informację, że nasz pociąg kogoś rozjechał. Arena została otwarta...
*
Wieka aktorka (pewnie teatralna, bo znam ją tylko z Klanu) wybucha teatralnym śmiechem i mówi perliście, że och, och, jak można nie zauważyć pociągu. Inni, zapewne oczarowani blaskiem gwiazdy, powtarzają jej taktowną i finezyjną ironię, jęcząc bliskim do słuchawek, że kretyn, że samobójca, że do fryzjera przepadło... Przemiły pan z Warsu, który z czystej sympatii chciał nas wcześniej wyrzucić z wagonu restauracyjnego w ścisk na korytarzach, bo niewiele zamawiamy, przekazał nam, że za chwilę przyjedzie inny pociąg i nas awaryjnie zgarnie. Więc wylewam się z falą na torowisko. Łapie mnie dół na widok gasnących świateł karetki, ale muszę się ogarniać, bo okazuje się, że pociąg bez peronu jest w cholerę wysoki. Tracę minimalnie równowagę, ale buty na obcasie asymilują się z podłożem pełniąc funkcję raków. Słyszę i nie wierzę, że zaraz będzie kolejna ofiara, ha ha ha ha. Nawet nie próbuję patrzeć na gościa, bo faktycznie, ofiara. Widzę morony podbiegające bliżej, żeby zrobić zdjęcie swoimi iPhonami. Nachodzi mnie sekundowy napad agresji na ludzką głupotę i ignorancję. Chce mi się płakać, sama nie wiem, czy dlatego, że ta nasza ignorancka masa zabiła właśnie człowieka, czy dlatego, że ludzie to złamasy umysłowe. Wychodząc z dołka wdeptuję w znicz. O ironio, cztery setki ignorantów zajaranych krwią, chcących koniecznie odprawić rytuał Szybko Szybko Tylko Wrzucę Na Fejsa, i nikt inny w to nie wdeptuje. Znów mnie dopada złość, mam ochotę podnieść zieloną, sfatygowaną świeczkę i trafić kogoś w łeb. Wreszcie, całkiem szybko zresztą, przyjeżdża Berlin i upycha stos ludzkiej znieczulicy po dwóch w szeregu - odlicz. Aktorka siada, wyciąga telefon i zaczyna służbową rozmowę tak, żeby wszyscy słyszeli, że pracuje właśnie nad scenariuszem. Zaiste, teatralnym szeptem. Ruszamy w stronę Poznania, zagadka, co robią ludzie?
Przyciskają nosy do szyb, żeby zobaczyć ślady krwi na czole pociągu i wydać z siebie przeciągłe 'oooooooooch', które w porę przeewoluowało z 'łaaaaał...!'.
Premierze, już wiemy, jak żyć - Chleba i Igrzysk!

' Siódmą planetą była Ziemia. Ziemia nie jest byle jaką planetą. Liczy sobie stu jedenastu królów (nie pomijając oczywiście królów murzyńskich), siedem tysięcy geografów, dziewięćset tysięcy bankierów, siedem i pół miliona pijaków, trzysta jedenaście milionów próżnych - krótko mówiąc: około dwóch miliardów dorosłych.'
Mały Książę, Antoine de Saint-Exupéry

KASIcka

1 komentarz:

  1. Chleba i igrzysk, zaiste. Nic tak nie urozmaica dnia jak rozlew krwi. Strach pomyśleć, co za kilka lat będzie budzić podobną ekscytację. Ech, ludzie są okrutnie głupi i głupio okrutni.

    OdpowiedzUsuń