sobota, 17 sierpnia 2013

Stoi na stacji

Ruszyła maszyna po szynach ospale.
Tłukę się pociągiem i myślę. Jak zwykle za wiele. Cenię sobie swobodę ruchu, decyzji, czasu i organizacji. Cenię sobie, że mogę się zawsze schować przed światem. Cenię sobie ludzi, którzy wiedzą o moich alienistycznych ciągotach, szanują je, a mimo wszystko mnie kochają. Chyba mnie kochają. Doskwiera mi jedynie to, że nie mogę po prostu wstać, wyjść i pobiec do nich, kiedy ich potrzebuję. Przyjaciele powinni być blisko. Ale to chyba ja jestem za daleko. Chociaż generalnie nie jestem słabiakiem i potwornie ciężko jest mi się przyznać, głównie samej sobie, że tak, jak jest wcale nie jest pięknie, to pociąg znów zwyciężył. Siedze w nim sama jak palec i jadę na drugi koniec Polski. Śpię i zamykam się w muzyce na zmianę. I oszukuję swój zmysł socjalny. Jest już wybitnie uszkodzony, więc przechytrzenie systemu to stosunkowo prosty zabieg. W końcu nie wytrzyma i w mózgu rozsypią mi się eksplozyjnie śrubki i sprężynki. Szczęśliwi czasu nie liczą. W związku z tym przesłaniem zerwał mi się zegarek z szyi i uderzył z metra pięćdziesiąt o posadzkę, o ironio, dworcową. Cóż... Nic mu się nie stało, liczymy czas dalej.

Chyba jestem samotna.
To to tak, to to tak, to to tak. Zabawka blaszana, jedyna droga.
KASIcka

3 komentarze:

  1. ja tez uciekam sie do pociagow ze wzgledu na ludzi, a Krakow jest naprawde daleko.

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam czytać Twoje przemyślenia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. kochają, kochają. tylko dlatego znosimy cię od lat :D

    OdpowiedzUsuń